środa, 8 kwietnia 2015

Wiosenny blog 2015

Dożyłam mimo wielkich zmian w moim życiu.
Kocur wykastrowany został zeszłej wiosny i wyszło mu to na dobre.
Jest zdrowszy , zadbany i nareszcie ma dla mnie czas :)
Zuzia-matka niestety jest znowu "przy nadziei",chociaż wet zapewniał,że jest już na to stanowczo za stara.
Swięta o dziwo odbyły się bez przekleństw i buntu z mojej strony,co zawsze od niepamiętnych czaów miało miejsce,a ściślej odkąd nie żyje moja mama.
Wszystko fajnie,pomimo tego,że już na prawdę sie nie przejmowałam i zrobiłam wszystko machinalnie w ostatniej chwili i bez większego wysiłku,prawie tylko tym,co w domu jest..
Córka dotarła dopiero na popołudnie,ale dotarła (wraz z narzeczonym).Przenocowała się i ulotniła pod wieczór następnego dnia.Przyszedł po nią jej men.
mys. Halinka oczywiście musiała znowu dać czadu (po wizycie u mnie zaszczyciła ją moja córka i nie było spania do rana...)jest osobą wyskokową.
Dni przed świętami skutecznie zatruła mi krew.Dzięki niej wiem,że mam grubą i wstrętną mordę,którą nie zawacha mi się obić...W tym celu pofatyguje się i do mnie zajedzie....i takie tam inne tym podobne,a w same święta pisze mi sms,że nie chowa do mnie urazy...
Znowu na przemian popaduje deszczyk i świeci słońce.Lubię oglądać "Wspaniałe stulecie".
Mój piękny po za domem...
Znowu jest wiosna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz